admin |
Wysłany: Nie 13:29, 05 Lut 2006 Temat postu: Lekcja nr 3: Gra z Queerditch Marsh praprzodek quidditcha |
|
Naszą wiedzę o prymitywnych początkach quidditcha zawdzięczamy czarownicy Gertie Keddle, żyjącej w XI w, na skraju moczarów Queerditch Marsh. Na nasze szczęście prowadziła ona pamiętnik, który obecnie znajduje się w Muzeum Quidditcha w Londynie. Gertie ujawniła w nim wiele ciekawych szczegółów tej pierwotnej formy quidditcha.
1. Dowiadujemy się, że piłka, która wylądowała na jej polu kapusty była wykonana ze skóry, tak jak współczesny kafel.
2. Z zapisków Gertie wynika, że gracze "starają się wbić piłkę w drzewa rosnące po obu stronach bagna", a więc mamy tu doczynienia z wczesną formą dziejszych bramek.
3. Pojawia się pierwotna forma tłuczków. Autorka pamiętnika wspomina o "wielkim szkockim czarowniku", który zaczarował otoczaki (kamienie), by śmigały niebezpiecznie nad bagnem. Czyżby był zainspirowany inną grą miotlarską?
JAKĄ? Oto jedyne zadanie domowe z tego tematu. Warte 2 punkty.
Następną wzmiankę spotykamy dopiero 100 lat później w liście Goodwin'a Kneen'a mieszkającego w Yorkshire, co wskazuje, że gra z Queerditch Marsh rozprzestrzeniała się po wyspie. Z listu widać dobrze, jak gra rozwinęła się dobrze w ciągu stulecia. Żona Goodwin'a była "łapaczem" – to prawdopodobnie dawny termin oznaczający ścigającego.
"Posok", którym oberwał kowal Radulf, to niewątpliwie dzisiejszy tłuczek, a stary Ugga niewątpliwie grał jako pałkarz, skoro "nie zdąrzył odbić go maczugą".
Strzela się już nie w drzewa, ale w beczułki na wysokich palach. Brakuje jednak wciąż podstawowego elementu gry: złotego znicza. |
|